Muzyka

niedziela, 1 września 2013

My life, my pride is broken. rozdział I

No i mam pierwszy rozdzial! Nic raczej ciekawego sie dziac nie bedzie, bede powoli rozkręcać akcję :) mam nadzieje, że się spodoba, miłego czytania życzę wszystkim i proszę o szczere komentarze! :)

Wieczór. Ciepło, ale nie za gorąco. Wieje spokojny, orzeźwiający wietrzyk. W studio słychać podniesione głosy. Kolejna kłótnia członków Linkin Park. Ostatnio cały czas się kłócą. Czy to o teksty, czy o pojedyncze dźwięki a nawet cale melodie. Byle błahostka jest w stanie rozpętać głośną awanturę.
- Człowieku! Ile razy my już to ćwiczyliśmy! Cały czas jest dobrze, ale akurat w takim momencie musiałeś zacząć fałszować! - krzyczał zdenerwowany Mike.
- No przepraszam, ale to nie ty krzyczysz od kilkunastu lat w studiu i na koncertach! - odpowiedział mu Chester na jednym wydechu, rozglądając się po twarzach pozostałych członków zespołu, jakby szukając pomocy. Nikt jednak nie śmiał nic powiedzieć, nikt nie miał ochoty, by kłócić się z Mike'em.
- Przecież cwiczyłeś głos! Takie coś nie ma prawa wystąpić w tak prostej piosence! - Shinoda jeszcze bardziej nakręcał i tak już napiętą do granic możliwości atmosferę.
- Przepraszam, nie jestem taki idealny jak ty! - powiedział Chazy Chaz z ironią wyczuwalną w głosie i ruszył w kierunku drzwi. Powiedział krótkie i ciche "cześć" do wszystkich z wyjątkiem Mike'a, z którym właśnie się pokłócił, co wcześniej można było słyszeć.
Chester zarzucił kaptur na głowę, by nikt nie mógł go rozpoznać. Nie miał najmniejszej ochoty na zdjęcia i rozmowy z fanami czy podpisywanie się. Szedł szybkim krokiem w sobie tylko znanym kierunku. Ubrany był w długie, czarne spodnie, zwyczajny biały t-shirt i czerwoną bluzę z kapturem.
Nogi poniosły go do parku. Usiadł na jakiejś wolnej ławce i wyciągnął paczkę papierosów. Było jeszcze kilka fajek w niej. Bennington wyciągnął jedną z nich i zapalił przy użyciu zapalniczki. Siedział delektując się smakiem papierosu rozmyślając nad tym, co się wydarzyło w studiu.
Spojrzał na zegarek. Już późno. Czas iść do domu. Talinda chyba już śpi. Wstał, przeciągnął się i ruszył w kierunku domu.
Gdy tylko się w nim znalazł, poszedł do pokoi dzieciaków sprawdzić, czy śpią. Spały. Potem wskoczył pod prysznic i ubrał zwykły podkoszulek i krótkie spodenki do spania. Miał racje, Tal też spala.
Chester długo nie mógł zasnąć. Myślał o kłótni z Mike'em. Przeprosić go czy czekać aż on to zrobi? Zadawał sobie to pytanie w głębi duszy.
W końcu jednak udało mu się zasnąć.
Po przebudzeniu się zobaczył, że Talindy juz nie ma w łóżku. Chester przebral się w długie, granatowe jeansy i szarą koszulkę z jakimś śmiesznym, kolorowym nadrukiem. Prezent od Mike'a... Wszystko przypominało Chesterowi o Shinodzie. Nawet koszulka.
Spotkał swoją małżonkę w kuchni. Jadła śniadanie.
- Cześć - powiedział Chaz i uśmiechnął się.
- Witaj kochanie - odpowiedziała Talinda z uśmiechem na ustach. - Coś się stało? - spytała swoim troskliwym tonem.
- Nie, nic... Tylko pokłóciłem się z Mike'em. - odpowiedział zasmucony Chester. Wtedy ktoś zapukał do drzwi.
- Ja zobaczę, kto przyszedł - rzucił Bennington i ruszył w kierunku drzwi z cichą nadzieją, że to Mike. Otworzył je i ujrzał niespodziewanego gościa...

4 komentarze: