Muzyka

poniedziałek, 2 września 2013

My life, my pride is broken. Rozdział II

Zdążyłam dzisiaj dokończyć rozdział! Mam nadzieje, ze przypadnie Wam do gustu. Miłego czytania :)

Po otworzeniu drzwi Chester ujrzał policjanta. Zaskoczył go nieco ten widok - w końcu nic nie naskrobał. A może coś się stało Mike'owi? - przemknęła gdzieś mu ta myśl.
- Dzień dobry. Czy pan to Chester Bennington? - policjancik wyraźnie chciał się spytać o autograf lub zdjęcie, ale był na służbie.
- Tak, to ja, coś się stało? - odpowiedział Chester zdziwiony.
- Pojedzie pan ze mną na komendę.
- Co?! Ja? Ale dlaczego? Nic nie zrobiłem! - Chazy Chaz jeszcze bardziej się zdziwił. Uniósł wysoko brwi  w szczerym zdumieniu i podrapał się po karku nie wiedząc, co o tym myśleć.
- Wszystko wyjaśnimy panu na miejscu. Niech pan się zbiera, za 5 minut masz pan być gotowy. - to mówiąc policjant poprawił swoją czapkę.
Chester poszedł do kuchni, gdzie jego zona czytała gazetę.
- Tal... Muszę jechać na komendę. Nie wiem czemu, ale policja po mnie przyszła.
- Co? Ale... Jak to? - odpowiedziała zdziwiona i jednocześnie zdenerwowana małżonka.
- Zadzwoń po chłopaków... Po Mike'a też. - tu się zawahał. Ale jednak Spike był jego przyjacielem, a teraz te kłótnie to tylko raczej zwyczajny kryzys w ich przyjaźni.
- No dobrze. Zadzwoń do mnie, jak będziesz coś wiedział. - odpowiedziała Talinda. Chester do niej podszedł i pocałował w policzek na pożegnanie. Po czym wziął niebieską bluzę i wyszedł z domu.
Policjant stał przy radiowozie. Chester podszedł do samochodu i usiadł na tylnym siedzeniu. Niebieski miś wsiadł po stronie kierowcy, zapiął pasy i ruszył w kierunku posterunku.
Po kilku minutach znaleźli się na parkingu przed komisariatem. Mundurowy zaprowadził Chestera do jakiegoś pokoju. W pomieszczeniu znajdował się stół, krzesła po jego dwóch stronach i kolejne dwa pod ścianą. Po drugiej stronie były żelazne, ciężkie i wyglądające na wiekowe drzwi, zapewne prowadzące do tymczasowego aresztu. Pokój, w którym aktualnie przebywał wokalista to z pewnością pokój widzeń.
Po pół godziny czekania drewniane drzwi prowadzące na główny korytarz otworzyły się. Chesterowi umknęło to uwadze - był zbyt zajęty rozmyślaniem o powodach jego zatrzymania, by zauważyć jakieś tam otworzenie drzwi.
Do środka wszedł mundurowy, inny niż poprzednio, starszy i zapewne bardziej doświadczony niż poprzedni. Za nim po kolei weszli: Talinda, Brad, Rob, Joe i Dave. Mike'a z nimi nie było. O co tu chodzi?!
Talinda usiadła na krześle naprzeciwko swojego męża. Brad i Rob usiedli na krzesłach pod ścianą, Joe oparł się o ścianę a Phoenix stał prosto przy drzwiach.
- Powie mi ktoś wreszcie, za co tu siedzę?! - warknął Bennington wyraźnie zmęczony całą sytuacją.
- Jest pan podejrzany o gwałt. - powiedział spokojnie policjant.
- CO?! - odkrzykneli chórem wszyscy zgromadzeni. Te stwierdzenie bardzo wszystkich zaszokowało.
- Jaki gwalt? - wydusił z siebie Chester. Nie mieściło mu się to w głowie.
- Wczoraj wieczorem w parku znaleziono roztrzęsioną dziewczynę. Zdołała tylko powiedzieć, że została zgwałcona i że napastnik siedział na ławce z papierosem a potem ruszył za nią.
- No... Byłem w parku zapalić i pomyslec nad wieloma sprawami, bo pokłóciłem się z przyjacielem. Ale nikogo nie gwalciłem!
- To się jeszcze okaże. Mają państwo 15 minut na rozmowę z nim. - to mówiąc sierżant wyszedł z pomieszczenia i zamknął za sobą drzwi.
- Powiedz prawdę... To byłeś ty? - spytała się Talinda.
- Nie no, co ty? Przecież Chester nie jest do tego zdolny! - powiedział Brad.
- Tak w ogóle, to czemu nie ma Mike'a? - Bennington martwił się o niego. Dlaczego nie przyszedł?
- Emm... Powiedział, że nie ma czasu, by gdzieś jechać, bo niby ma jakieś ważne zajęcia. Pewnie sprząta albo robi coś innego, równie kreatywnego. - odpowiedział Rob.
Chester tylko westchnął i przeciągnął się. Z zamyślenia wyrwała go zona:
- Chester... Mam nadzieje, że mówisz prawdę. Wynajmę jakiegoś dobrego adwokata i będę cię wspierać, tak jak chłopaki. Masz jakieś życzenia?
- Erm, no tak, jeśli mogę prosić, to postarajcie się, by to nie wyciekło do mediów. Tabloidy spokoju by mi nie dały po tym, jak w końcu wszystko będzie jak dawniej.
- Nic nie będzie jak dawniej... Musimy czekać a ja dzwonie po Ronalda*.
- Dobrze. Juz koniec widzenia, do zobaczenia Tal. Cześć chłopaki. - powiedział Chester.
- Cześć - odpowiedzieli chórem mężczyźni. - Trzymaj się. - dodał Delson.
- Pa Chester. Będzie dobrze. - powiedziała Talinda i posłała mu buziaka. Wyszła jako pierwsza, a za nią chłopaki z zespołu. Poza Mike'em, którego nie było.
Chester został zaprowadzony do aresztu na 48 godzin.
Następnego dnia Bennington leżał na pryczy. Ubrany był w czarne długie spodnie i jakieś trampki, nie miał na sobie koszulki. Bo i po co?
Przyszedł jakiś policjant, jeszcze inny niż poprzednicy i powiedział:
- Ma pan widzenie.
- Jasne, już idę. - to mówiąc wstał i wziął ze stalowego krzesełka jakąś pogniecioną koszulkę. Był pewien, że to ten adwokat albo Talinda. Znowu został zaskoczony, bo nie przyszła żadna z wyżej wymienionych osób. Ktoś, kogo by się nie spodziewał, nie teraz.

--------
*Ronald Tucker, zaprzyjaźniony adwokat rodziny Bennington.

3 komentarze:

  1. czekam na następne :D
    i zapraszam http://story-of-soldiers.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam nadzieje, że wkrótce pojawi się kolejna część :)
    Będę regularnie zaglądać i wypatrywać kontynuacji.
    Pozdrawiam i życzę weny. :D

    OdpowiedzUsuń